Grzeczna dziewczynka, zepsuta krew Holly Jackson 8,2
ocenił(a) na 91 tydz. temu Obiecywała sobie, że z tym skończy. Że zostawi wszystko, co się wydarzyło, w przeszłości. Nie zajmie się już rozwiązywaniem żadnej kryminalnej zagadki. Los jednak potrafi być przewrotny. Pippa Fitz-Amobi powraca, gdy słuch po bliskiej jej osobie ginie…
Tym razem dziewczyna ma ułatwiony dostęp do informacji – prowadzi popularny podcast, może nagłośnić sprawę, jest duża szansa że ktoś jej odbiorców będzie coś wiedzieć… Liczyłam więc, że – dla równowagi – będzie jej trudniej rozwiązać zagadkę. I nie zawiodłam się – tożsamość porywacza poznajemy dopiero na ostatnich stronach.
Ta sprawa jest tylko pozornie podobna do poprzedniej. Tym razem nie chodzi jedynie o rozwiązanie tajemnicy z przeszłości; od umiejętności Pip zależy czy zaginiony zostanie znaleziony żywy.
I o ile śledztwo jest nowe, to pewne wątki z pierwszej części są kontynuowane. Jak rozwinie się relacja bohaterki z Ravim? Co stanie się z Maxem Hastingsem? Czy ci, którzy mówią, że sprawiedliwość zawsze triumfuje, i tym razem będą mieli rację?
“Grzeczna dziewczynka, zepsuta krew” to niezbity dowód na to, że autorka jest mistrzynią budowania odpowiedniej atmosfery. Historia porywa i trzyma w napięciu od pierwszych stron do samego końca.
Zagadka zaginięcia przeplata się z drugą – sprzed lat – która wykreowana jest na autentyczną. Holly Jackson już w pierwszym tomie pokazała, że potrafi bardzo wiarygodnie mieszać rzeczywistość z wymyśloną przez siebie fabułą. Zarówno miasteczko, w którym dzieje się akcja, jak i “prawdziwa” zbrodnia, są bardzo realistyczne i przemyślane. Mogę się założyć, że nie jestem jedyną osobą, która, próbowała sprawdzać lokalizację Little Kilton na mapie czy szukać czegoś więcej o Młodym Brunswicku.
Przy tym śledztwie nie określono ściśle zamkniętego grona podejrzanych – a przynajmniej Pip nie podaje nam go na tacy. Sprawcą może być każdy mieszkaniec Little Kilton, zarówno z tych, których poznaliśmy, jak i ktoś wcześniej niewspomniany. Nie sprawia to jednak, że nie możemy wysnuć żadnych własnych podejrzeń. Chyba każdy w końcu skusi się i ustali swój typ sprawcy.
Osobiście uwielbiam antagonistów, którzy z początku wydają się najmilszymi osobami pod słońcem. Tak się składa, że “Grzeczna dziewczynka, zepsuta krew” również serwuje nam ten motyw. Ów wątek jest tak dobrze napisany, że aż do końca nie udało mi się przewidzieć jego przebiegu. Bohaterowie wręcz zamieniają się rolami. Czarne przenika w białe, białe w czarne, świat rozlewa się odcieniami szarości, pokazując że żaden człowiek nie jest w pełni zły ani w pełni dobry. Nawet najbardziej – wydawałoby się – niewinne postaci mogą porwać się do niekoniecznie moralnych czynów. Zaskakują. Zadziwiają. Zostawiają z pytaniem: “dlaczego?”.
Sama konstrukcja powieści jest nieco inna niż w “Przewodniku…”.. O ile pierwszy tom dzieli się – po prostu – na ponumerowane rozdziały, przeplatane wstawkami z dziennika projektu, to w drugim podkreślone są poszczególne dni. Ten zabieg sprawia, że napięcie przy kolejnych upływających chwilach staje się coraz większe i czytelnicy mogą je odczuwać razem z główną bohaterką. W końcu wiadomo, że pierwsze 48 godzin od zaginięcia jest kluczowe, a część tego czasu zdążyliśmy już bezpowrotnie stracić…
Najlepiej jest czytać kolejne książki od razu po sobie, bez większej przerwy. Na początku “GDZK” pojawia się dużo imion, dużo nazwisk, o których po paru tygodniach przerwy między czytaniem poszczególnych części po prostu się zapomina. Dla mnie powrót do Little Kilton po dwóch miesiącach był nieco dezorientujący. Za wiele wspomnianych postaci naraz – podczas rozpoczynającego powieść dużego zgromadzenia ludzi – sprawiło, że wgryzienie się w uniwersum na nowo trochę mi zajęło.
“Grzeczna dziewczynka, zepsuta krew” świetnie pokazuje, że nie należy oceniać książki po okładce – albo człowieka po szufladce, w której wcześniej umieściło go społeczeństwo. Oprócz drugiego dna, powieść ta zapewnia przede wszystkim mnóstwo rozrywki. Drugi tom jest według mnie o wiele lepszy od pierwszego, także jeśli początek historii Pip nie wciągnął Was za bardzo – nie zniechęcajcie się. Dopiero będzie się działo!